Mariusz Libel, Antysemantyzm, cykl murali, 2013. Karta pracy from sztuka24h on Vimeo.
Antysemantyzm
Szaleństwo poszukiwania i rozumienia „cogito” od którego zaczęła się nasza era. Wezwanie, któremu byliśmy wierni przez ostatnie kilka wieków, przeprowadziło nas przez wojny, rewolucje, reformacje, powstania, ale również wyposażyło nas w menażerię narzędzi do badania otaczającego świata z których najbardziej frapującym jest lustro zwane psychologią. Od zabawkowych wersji znanych z miesięczników lajfstajlowych, przez ego-atawistyczno-centryczne techniki pieszczenia siebie zwane psychoanalizą, aż po najbardziej mroczne neuro-behawioralno farmaceutyczne ingerencje.
Kiedy ujrzeliśmy kres inkubatora zwanego globem, cały impet, siła odbita od granic, zaczęła wracać do swojego źródła. Kolumb odkrywa Ameryęk, potem myśliciele odkrywają Opresję.
Język [leksyna+symbolina]
To przede wszystkim nie jest tylko narzędzie komunikacji. To nie jest tylko budulec z jakiego mozolnie układany jest obraz świata który nosimy w sobie i który pozwala nam się w nim odnajdywać. To nie jest tylko przestrzeń w jakiej się znajdujemy, która w formie mitu została nam przekazana i jest gwarantem ciągłości i bezpieczeństwa potrzebnego dla cyklicznego w swoich charakterze procesu istnienia. To nie jest tylko busola działań, gdzie z obdarzonych ładunkiem uczuć wyrazów układamy mniejsze i większe strzałki wyznaczające naszą aktywność. To nie jest tylko sposób w jaki słyszymy/widzimy myśli. Jak dużo jest to więcej? O swoich granicach język nie chce wiele mówić. Jednak, ten monopol ma od jakiegoś czasu pęknięcia.
Istnienie zupełnie innych języków, opartych na nieco innych zasadach, mam tu na myśli języki programowania [Są jak szczebiot karmionego na naszych kolanach niemowlęcia.]
Janusowe oblicze technologii, w którym uparcie widzieć chcemy tylko tą uśmiechniętą darzącą twarz. I chyba tylko gorzkie słowa Openheimera https://www.youtube.com/watch?
Emocje decydują o selekcji treści internalizowanych.
Zawziętość, czyli bezsensowny upór.
Skąd w takim razie to ciągłe niezadowolenie, dyskomfort, zagubienie lub kwaśne źródełko wzmocnień negatywnych. Czy to może instancja cynicznego zgorzkniałego niewierzącego grzechu jak chcą współcześni. Niekoniecznie. Czy to może zachłanność ambicji reifikującego klauna jak chcą krytyczni. Nie zawsze. Czy może to hipokryzja napięcia pomiędzy światem idealnym i realnym. Kogo to obchodzi. A co jeśli to zasada całości. I w każde istnienie wpisany jest ten nakaz. Batem niepokoju jest kres, ale również przerażająca odpowiedzialność świadomości za wszystko co istnieje. Większość bytu myśleć nie potrafi i zazdrość wielka o to, ale jeśli naprawdę istnieje ponadinstynktowne wezwanie? Silniejsze niż niezależny od woli odruch oddychania.
Łatwo rozpoznajemy matrioszkę nakazów, pańszczyzn do zaspokojenia, cudzych krucjat w których musimy partycypować. Biologiczne, społeczne, kulturowe, duchowe a co jeśli przed biologią jest jeszcze większa – ontologiczna? Dlaczego miałoby jej nie być. Przecież wciąż jesteśmy bytami. Aktualne pękniecie idzie od samej góry i to właśnie dzięki tej szparze możliwy jest wgląd. Popękane oba trójkąty.
Metalurgia myślenia. Aktualny wzorzec heglowskiej triady dialektycznej wywodzi swoje pochodzenie z logiki hutniczo-alchemicznej. Łączenia przeciwieństw w celu syntezy przez podgrzewanie, zatrzymywania reakcji przez ochłodzenie itp.
I tutaj rozpoczyna się Antysemantyzm, jako proces ogołacania z wpływów zewnętrznych, do momentu kiedy nie zostaje wiele, pył niesłowny, cień lekki na granicy złudzenia. A kiedy obraz staje się wyraźny to ogrom taki, jakbyś pierwszy raz widziała morze. Na czymkolwiek żeglować, na deskach absurdu, na gumowej antylogice irracjonalności, byleby choć na chwilę wyrwać się z zimnych metalowych kątów prostych wzorów, numerów, terminów. Tylko że to nie jest turystyka, to przemyt.